Fotoradary

NIK oskarża inspektorów od radarów !
"Fakt" jako pierwszy dotarł do wyników kontroli NIK w sprawie fotoradarów. Wnioski są przerażające. Inspektorzy GITD, dla własnej wygody, znacząco zawyżają ustawienia fotoradaru tak, by zdjęcia były robione pędzącym autom dopiero przy prędkości 70 km/h, w miejscu, gdzie powinno się jechać 50 km/h.

To prosta sztuczka, ale nie chodzi o to, żeby litować się nad kierowcami. Tu chodzi o... interes inspektorów. Bali się, że zostaną zalani zdjęciami i system tego nie wytrzyma.

Machina, która kosztowała ponad 140 mln zł, jest tak niewydolna, że ludziom Tomasza Połcia opłaca się ściągać pieniądze tylko od tych kierowców, którzy już rażąco przekraczają prędkość. Wystarczy, że oni zapłacą mandaty, a kasa będzie się zgadzać.

Pozostali, w tym także drogowi piraci, dzięki GITD przyzwyczajają się, że fotoradar w danym miejscu pozwala jechać szybciej.

– To zwiększa ryzyko powszechnego zawyżania przez kierowców prędkości, z jaką się poruszają, a tym samym wydłuża drogę hamowania i co za tym idzie zwiększa ryzyko wypadków – przyznaje Faktowi rzecznik NIK Paweł Biedziak.

Co więc z tymi hasłami o poprawie bezpieczeństwa? I jak to się ma do tego, że nadzorujące inspektorów ministerstwo transportu dopiero co wydało 8 mln złotych na kampanię przekonującą, że prędkość o 10 km/h większa niż 50 km/h, w chwili wypadku zabija.