Finansowanie dróg krajowych przebiegających przez miasta, problem sprzątania po wypadkach, ochrona tras lokalnych przed wzmożonym ruchem z autostrad – to zagadnienia, które w najbliższych tygodniach samorządy chcą raz na zawsze wyjaśnić w rozmowach z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad oraz przedstawicielami rządu.
Samorządom nie podoba się, że muszą utrzymywać z własnej kieszeni drogi krajowe, które przebiegają przez miasta na prawach powiatu. Lublin na 32 km „nieswoich” dróg (co do zasady za drogi krajowe odpowiada GDDKiA) w latach 2007–2012 musiał wyłożyć prawie 42 mln zł. Z kolei Warszawa – niemal 700 mln zł. – Drogi krajowe charakteryzują się parametrami wysokich klas technicznych, więc koszty ich utrzymania i rozbudowy są znacznie wyższe niż dróg innych kategorii administracyjnych – tłumaczy Marta Stachowiak, doradca prezydenta Bydgoszczy. Wprawdzie w ostatnim czasie samorządy wydają na nie mniej niż kilka lat temu, ale to dlatego iż, zadłużone, zaczęły mocno oszczędzać.
W tej sytuacji Związek Miast Polskich (ZMP) domaga się, by takie drogi mogły być finansowane ze środków Krajowego Funduszu Drogowego, podobnie jak inne nadzorowane przez GDDKiA. W przyjętym niedawno stanowisku ZMP wskazał, że obecne przepisy są nieuczciwe: z jednej strony miastom na prawach powiatu pozostawiono odpowiedzialność za znajdujące się na ich terenie odcinki dróg krajowych, a z drugiej – niejako równolegle pozbawiono je możliwości korzystania z szybko wzrastających środków z opłaty paliwowej i innych opłat drogowych.
Co na ten pomysł Dyrekcja? – Działamy w granicach prawa. Jeżeli będą zmiany w ustawie, dostosujemy się – ucina temat jej rzecznik Jan Krynicki. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że GDDKiA nie widziałaby problemu w takim rozwiązaniu. – Wymagałoby to też zmian w prawie energetycznym, bo miasta na prawach powiatu finansują również oświetlenie na tych drogach. Ale propozycja samorządów nie jest zła. KFD udźwignąłby to finansowo, a Dyrekcji nawet łatwiej byłoby zarządzać tymi drogami. Dziś nie może na nie wkroczyć, bo naraziłaby się na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych – mówi jeden z naszych rozmówców.
Samorządowcy idą za ciosem. W kwietniu dojdzie do spotkania samorządowców z przedstawicielami GDDKiA i MSW. Celem jest wypracowanie kompromisu w kwestiach podnoszonych ostatnio przez samorządy, czyli m.in.: jak uchronić drogi lokalne przed tirami uciekającymi z autostrad płatnych (samorządy chcą większego zaangażowania inspekcji drogowej) oraz kto powinien sprzątać po wypadkach na drogach (strażacy czy służby podległe starostom). Tu również sukces samorządów nie jest wykluczony – zwłaszcza że już udało im się wygrać dużo poważniejszą batalię o większe środki na tegoroczną pulę w programie schetynówek.
Drogowe problemy władz lokalnych
Niekorzystne przepisy i nieudolne próby ich nowelizacji – to zdaniem samorządowców przyczyna ich problemów związanych z utrzymywaniem dróg. Kulminacyjnym momentem była próba zmiany ustawy o drogach publicznych. Wprawdzie inicjatywa wyszła od samorządów, ale gdy projekt zaczął opracowywać Sejm, niewiele w nim zostało z pierwotnych postulatów. Nowelizacja zmieniała zasadę, zgodnie z którą jeśli obok drogi krajowej powstanie ekspresówka, to ta pierwsza automatycznie staje się trasą gminną. Przepisy mówiły, że droga ta trafi do samorządu województwa, a marszałek będzie mógł przekazać część odcinków powiatowi, a ten przerzuci część swoich na gminy. Samorządy odcięły się od tych propozycji, a po ich protestach prezydent postanowił skierować projekt do Trybunału Konstytucyjnego.