W krajobraz polskich dróg niższej rangi wpisane są drzewa rosnące tuż przy granicy asfaltu. Przed laty, gdy były one sadzone, nie stanowiły realnego zagrożenia. Dziś, gdy na drogach panuje znacznie większy ruch, a samochody poruszają się szybciej niż kiedyś, są śmiertelnie niebezpieczne. Najwyższa Izba Kontroli chce nowych uregulowań w tej sprawie.
W najnowszym raporcie NIK-u dotyczącym znakowania dróg i wyposażenia ich w elementy zwiększające bezpieczeństwo na głowy zarządców ulic i tras posypały się gromy. Kontrolerzy bez trudu znaleźli przykłady rażących zaniedbań, wśród których wymieniano m.in. nadmiar znaków i niezgodność ich rozmieszczenia z zatwierdzoną organizacją ruchu, niewłaściwe oznakowanie robót drogowych (w 70 proc.), brak słupków prowadzących, ułatwiających jazdę w złych warunkach, czy barier ochronnych przy przejściach dla pieszych w pobliżu szkół. NIK zwrócił też uwagę na problem rosnących wzdłuż dróg drzew.
Jak wynika z wniosków pokontrolnych, jednym z problemów Polski jest proekologiczna polityka związana z wycinką przydrożnych drzew. Obecnie, w związku z przepisami dotyczącymi ochrony środowiska, wycięcie jednego drzewa rosnącego tuż przy drodze jest możliwe tylko pod warunkiem posadzenia dwóch lub trzech nowych w bezpośredniej bliskości. W efekcie drzew rosnących w pobliżu dróg przybywa, a przecież rozsądek podpowiada, że ich liczba powinna maleć.
Komenda Główna Policji podliczyła, że w 2012 roku miało miejsce blisko 2,3 tys. wypadków, w których samochód uderzył w drzewo. W ich wyniku zginęło prawie 500 osób, a niespełna 2,9 tys. zostało rannych. Jak wynika ze statystyk, to najbardziej niebezpieczne ze zdarzeń drogowych, gdyż w co piątym wypadku ginie człowiek. Dla porównania w przypadku zderzeń czołowych ofiarę śmiertelną odnotowuje się w co szóstym wypadku.
Ułatwienie wycinki drzew służbom drogowym bez wątpienia pozytywnie odbiłoby się na bezpieczeństwie. By tak się stało, wystarczy zmienić przepisy. To jednak może stać się nieprędko. W końcu nowy zapis nie umożliwiałby wystawiania mandatów; możliwe więc, że pomysł ten trafi do szuflady któregoś z ministerstw na długie lata.