Przepisy

Przewoźnicy: rząd musi zająć się sprawą ryczałtów za hotele!

Czy w wewnątrzkrajowej rzeczywistości są obecnie zjawiska, które budzą szczególny niepokój wśród przewoźników drogowych?

Niewątpliwie odczuwamy niepokój, jeśli idzie o przepisy. Obecnie, po wyroku Sądu Najwyższego, mamy problemy z ryczałtami dla kierowców na hotele (Chodzi o uchwałę SN z 12 czerwca br., zgodnie z którą właściciel firmy przewozowej musi zapewnić kierowcy ciężarówki odpowiednie miejsce do spania. Gdy wykorzystuje do tego celu kabinę samochodu, pracownikowi przysługuje zwrot kosztów noclegu, czyli ryczałt, rekompensujący mu niewygody, w porównaniu do miejsca np. w hotelu - przyp. red.). Jest to dziwna sprawa, bo nagle stwierdzono, że kierowcy mogą się od nas domagać pieniędzy za niewypłacone ryczałty na hotele aż do 3 lat wstecz. Rozumiem sytuację, w której np. rząd wprowadza obowiązek wypłacania jakiejś diety i określa datę od której zaczyna on obowiązywać. Ale datę przyszłą, dając możliwość przygotowania się do nowej sytuacji. Jednak gdy nagle orzeka się inną interpretację prawa, niż dotychczas obowiązującą i uznaje się, że dotyczy ona także lat poprzednich, to jest to dla mnie sytuacja chora i nienormalna.

Bo to nie jest tak, że nie płaciliśmy dotychczas kierowcom w ogóle żadnych diet. Cały czas je dostawali i dostawali tez pieniądze na korzystanie z płatnych parkingów z odpowiednią infrastrukturą sanitarną.

Po wyroku ruszyła lawina pozwów?

- Tak, bo sprawa jest bardzo zawiła i kierowcy to wykorzystują. Nieraz jest tak, że kierowca przychodzi do pracy na rok, zwalnia się i po kilku miesiącach przysyła firmie pozew opiewający np. na 25 tys. zł z tytułu niewypłaconych ryczałtów na hotele.

Po wyroku Sądu Najwyższego mamy do czynienia wręcz z plagą. Właściwie co druga firma ma z tym do czynienia, przynajmniej na Śląsku.

Na szczęście sądy starają się patrzeć na problem dość szeroko. Tak jest przynajmniej w Katowicach. Nie stosują się do orzeczenia Sądu Najwyższego na ślepo, tylko biorą pod uwagę rzeczywiste uwarunkowania. A one są takie, że zapewniamy naszym kierowcom bardzo dobre warunki do noclegu w kabinie pojazdu. Każdy może liczyć na dwie leżanki, klimatyzację, komputer, lodówkę i inny tego rodzaju sprzęt. Tylko, że za każdym razem właściciel firmy musi wynająć prawnika i rzeczoznawcę, by to udowodnić i do czasu wyroku pozostaje w niepewności i stresie. Można więc powiedzieć, że najbardziej uciążliwa w tej całej sytuacji jest niepewność?

- Dokładnie tak. Bo w ogóle najgorsze dla nas w Polsce jest to, że cały czas brakuje jasnych przepisów. To jest nienormalne. W każdym europejskim kraju przyjmuje się, że kabina tira może służyć do spania i tylko w Polsce robi się wokół tego jakieś kontrowersje. Dlatego rząd musi jak najszybciej rozwiązać ten problem.

Rozumiem, że organizacje zrzeszające przewoźników są aktywne w tej sprawie?

- Jak najbardziej. Należę do różnych zrzeszeń przewoźników i od pół roku domagamy się wszyscy, by ktoś z rządu się z nami spotkał. Jednak wszystko to jest jak grochem o ścianę, nikt nie chce z nami rozmawiać. A sytuacja jest nagląca i zupełnie nienormalne. Przyjmijmy, że jednocześnie 20 kierowców poda mnie do sądu i nie daj Boże wygrają, to jedyne, co mogę zrobić, to zamykać firmę. Nagle, po 25 latach intensywnej pracy nie ma mnie na rynku.

Póki rząd nie zmieni w tym względzie prawa, to nie mogę mieć pewności, że tak nie będzie. Ta nie pewność dotyczy zresztą nie tylko przewoźników, ale kładzie się cieniem na działalności wszystkich przedsiębiorstw, które wysyłają kierowców za granicę.