- Nie. I twierdzę tak nie tylko dlatego, że jestem posłem ugrupowania opozycyjnego, a w retorykę opozycji jest niejako wpisana negacja tego, co dzieje się za przyczyną rządzących…
Swą pozycję polscy przewoźnicy nie zdobyli dlatego, że rząd czynił jakieś szczególne starania - dobrze że im nie przeszkadzał! Ale istotniejsze jest to, co się wkrótce może stać z tą branżą, już jednoznacznie za przyzwoleniem rządu.
Co?
- Niemcy narzucili obcym przewoźnikom naliczanie swej płacy minimalnej, powołując się na własną ustawę w tej sprawie (MiLoG). To skutek umowy między CDU a SPD.
Zachęceni bezradnością m.in. Polski, z podobnym projektem występują Francuzi. Włosi zaś zgłosili do Komisji Europejskiej postulat, by w UE objąć jednolitą stawką kierowców w transporcie samochodowym. Kraje "starej Unii" chcą odzyskać utracony rynek transportowy metodami administracyjnymi, niezgodnie z unijnymi zasadami swobodnej działalności i konkurencyjności.
Pani minister Wasiak spotkała się z jej niemieckim odpowiednikiem…
Niemcy naruszają zasady wtedy, kiedy im to wygodne, bo w swoim rolnictwie - korzystającym z taniej siły roboczej - MiLoG-u na przykład już nie wprowadzają.
Jasno zdefiniujmy żądanie zaniechania podobnych kroków, lecz nie w formie supliki i bez mała na kolanach. I zastosujmy adekwatne metody i środki.
Proponuje pan przyjąć metody wojenne?
- To coś na miarę swoistej wojny gospodarczej: im więcej pola pozwolimy zająć, tym więcej zagarną go zainteresowane państwa "starej UE".
Jeżeli Francuzi mówią, że też wprowadzają płacę minimalną w transporcie, to może np. sprawdźmy, jak traktuje się naszych pracowników we francuskich hipermarketach w Polsce i jakie stwarza im warunki pracy.
Sądzi pan, że tej kwitnącej gałęzi polskiego transportu grozi uschnięcie?
- Tak się może stać, jeżeli pozostawimy ten problem wyłącznie na poziomie prawnym. Już obecnie przedsiębiorca, realizujący przewozy na obszarze Niemiec, musi składać wiele nowych dokumentów w urzędzie celnym w Kolonii. Najdotkliwszy będzie jednak przymus naliczania 8,5 euro na godzinę stawki minimalnej. Z tego powodu, że wjedzie do tego kraju i ewentualnie przejmie towar do kraju trzeciego!
Konkurencyjność polskich firm transportowych opiera się, prócz rzetelności i jakości usług, na dobrej ofercie i gotowości do niższych marż. Jeżeli jednak nie zepnie się rachunek ekonomiczny, to nasi przedsiębiorcy nie przerzucą wyższych kosztów na klientów. Firmy upadną. Stracą też klienci, także z krajów zachodnich, bo usługi transportowe będą droższe.
Rozmawiał: Piotr Stefaniak
- Tak, podobnie jak minister pracy. Ale w imieniu SPD minister pracy mówi: zmian nie będzie! Rozmowy są prowadzone na niedecyzyjnym poziomie, na którym następuje tylko wymiana uwag i składanie protestów.
Dziś nie powinni o tym dyskutować ministrowie lub nasza pani premier z kanclerz Niemiec, lecz Rada Europejska - w debacie premierów państw członkowskich.
Niemcy zostali niedawno zobowiązani do złożenia w tej sprawie wyjaśnień w KE. I do czasu ich rozpatrzenia wstrzymali egzekucję nowych przepisów.
- Za kilka tygodni prześlą dokument, za kilka miesięcy Komisja przeanalizuje odpowiedź, a czas biegnie. Polskie firmy za granicą poddawane są restrykcjom, lecz nasz rząd nie walczy o nie, nie troszczy się o los ok. 100 tys. pracujących w transporcie międzynarodowym.
Rzecz nie dotyczy zresztą tylko Polski, ale i Bułgarii, Litwy, Słowacji itp. Charakterystyczny wydaje się list ministrów transportu 18 państw do rządu niemieckiego: proszalny, wręcz błagalny, by Niemcy zechcieli zawiesić przepisy MiLoG…