Psycholodzy dowiedli, że temperament i osobowość to cechy względnie stałe przez całe życie, jednakże pod wpływem traumatycznych przeżyć mogą ulegać trwałej odmianie. Trauma na drodze przychodzi nagle i pozostawia głębokie rysy w psychice.
Wypadek drogowy to nie to samo co kolizja. W wypadku są ranni i zabici, w wyniku kolizji – wyłącznie straty materialne. Każdego dnia na drogach w Polsce uczestniczy w wypadkach i odnosi rany ok. 180 osób, a 15 spośród nich ginie. Każdego dnia trafiają do aresztu ludzie, którzy do tych wypadków przyczynili się. Są sądzeni, skazywani na lata więzienia, osadzani (jak to się pięknie nazywa) i ponoszą wysokie koszty materialne, ale i moralne. Pozostają rodziny zabitych, rannych i zamkniętych w więzieniach. Tak wygląda bilans strat ludzkich każdego dnia.
Gdy uda się namówić na rozmowę i zwierzenia osoby, które spowodowały czyjąś śmierć na drodze wtedy staje się jasne, jaki dramat rozgrywa się dzień po dniu w ich psychice. Czy wypada o tym pisać, gdy ich ofiary zostały pochowane, a ranni cierpią nie tylko psychicznie, lecz także fizycznie często przez długie miesiące i lata? Trzeba, gdyż dają nam do myślenia.
Z relacji tych wyłania się obraz stylu jazdy, jaki doprowadził do tak wielu dramatów - jakże często pada słowo: dynamiczny. „Dynamicznie” rozumie się jako: odważnie, zdecydowanie, szybko, na czas, niedbale, z dużą dozą pewności siebie, brakiem dostatecznej troski o innych, z wiarą w swoje możliwości, w doskonały samochód, w ostrożność innych, z wiarą we własną nieśmiertelność, z ignorowaniem ryzyka, itd. itd. Sprawcy wypadków śmiertelnych, w przeciwieństwie do sprawców kolizji, nie zrzucają odpowiedzialności na innych. Są przygnębieni i oddaliby wiele, aby do takiej sytuacji nigdy nie doszło, ale tego co się stało już odwrócić nie można.
Ku refleksji wszystkich „dynamicznych” na naszych drogach, przytaczam relację więźnia - młodego, wartościowego wcześniej człowieka, który jak co dzień wyszedł do pracy, wsiadł do samochodu i ruszył trasą, którą znał dobrze. Szkoda, że swojej potrzeby dynamicznego życia nie potrafił opanować, stając się kierowcą-zabójcą.
„Znałem tę drogę. Jechałem łukiem, szybko. Za zakrętem zobaczyłem nagle dwie osoby przechodzące przez jezdnię. Hamowałem, ale samochód wpadł w poślizg. Zabiłem je. Uciekłem ze strachu. To była matka z córką. Dostałem pięć lat. Boję się wyjść z więzienia. Boję się spojrzeć w oczy ich rodzinie.”