Obowiązujące w niektórych miastach w Europie strefy z limitem prędkości 30 km/h mogą za kilka lat pojawić się w całej UE. Czy to dobry pomysł?
Strefy w terenie zabudowanym, po których można poruszać się z prędkością do 30 km/h, funkcjonują w wielu miastach europejskich, m.in. w Niemczech, gdzie pojawiły się jako pierwsze już w 1983 r.
Do tej pory były to jednak inicjatywy lokalne. W listopadzie 2012 r. Komisja Europejska oficjalnie zaakceptowała obywatelski projekt o charakterze ponadnarodowym, co otwiera drogę do wprowadzenia w przyszłości dyrektywy dotyczącej limitu prędkości 30 km/h w specjalnych strefach na terenie zabudowanym w całej Unii Europejskiej. Co ciekawe, KE już w 1987 r. zajęła się tematem wprowadzenia unijnych norm prędkości w miastach, ale pomysł ten był nierealny. Podstawową przeszkodą był fakt, że tego typu inicjatywy leżą w gestii poszczególnych państw.
Od niedawna można jednak wprowadzać zmiany w unijnym prawie dzięki inicjatywom obywatelskim. Potrzeba co najmniej 1 mln podpisów z minimum 7 krajów członkowskich i sprawa trafi do rozpatrzenia przez Komisję Europejską. Taką właśnie ścieżkę ma przejść projekt limitu 30 km/h w wybranych strefach miast europejskich (obejmujących zazwyczaj gęsto zamieszkane obszary w promieniu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu kilometrów od centrum).
Ewentualne wdrożenie tego pomysłu w życie zajmie co najmniej kilka lat. Zwolennicy tak niskiego limitu prędkości w miastach przekonują, że dzięki temu poprawi się bezpieczeństwo. Tymczasem z danych niemieckiego automobilklubu ADAC wynika, że innych korzyści w zasadzie brak, a w niektórych przypadkach można mówić wręcz o wadach. Emisja szkodliwych spalin wcale nie jest znacząco niższa (tylko o 3-4% w zależności od rodzaju silnika). Silniki samochodowe pracujące poniżej granicy 50 km/h są zazwyczaj głośniejsze. Dodatkowo, limit 30 km/h w terenie zabudowanym zdaniem ADAC nie znajduje akceptacji wśród kierowców, dla których samochód nie może poruszać wolniej niż np. rower. Strefy 30 km/h mogą też powodować większe korki.