Rowerowy Brzeg na swoim blogu rozpoczął bardzo ciekawy cykl wpisów pod tytułem "zagadki kodeksu". Większość ludzi, w tym także ja (wstyd przyznać) - z miejsca się pogubiła w tym kto ma pierwszeństwo. Nic dziwnego - podane przykłady wcale nie były takie proste, jakimi się wydawały.
Przypomnijmy obrazki od których cała dyskusja się zaczęła:
Powyższe ryciny pokazują w sumie jedną i tą samą sytuację (niestety zaskakująco popularną na naszych drogach) - skrzyżowanie bez jakiegokolwiek oznakowania, ani dla rowerów, ani dla kierowców. Kluczowy tu jest jednak brak oznakowania dla rowerów, o czym później.
Pytanie pozornie było proste: Czy pierwszeństwo ma kierowca, czy rowerzysta?
Z punktu widzenia kierowcy
Z punktu widzenia kierowcy wygląda to tak: Jadę autem. Nie ma przejazdu rowerowego, czyli mam pierwszeństwo. Bo, co zauważono w komentarzach do wpisów na blogu Rowerowego Brzegu, istnieje sobie taki Art 17.3a:
"Włączanie się do ruchu następuje przy rozpoczynaniu jazdy po postoju lub zatrzymaniu się niewynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego oraz przy wjeżdżaniu (...) na jezdnię lub pobocze z drogi dla rowerów, z wyjątkiem wjazdu na przejazd dla rowerzystów lub pas ruchu dla rowerów"
Kierowca ma święte prawo nie wiedzieć, że coś nieoznakowane jako droga rowerowa i przejazd, jest nimi w rzeczywistości. Trudno go winić, że w tej sytuacji nie spodziewa się cyklisty!
Droga rowerowa - czy na pewno?
Mam wątpliwości, czy na rysunkach Rowerowego Brzegu cyklista jedzie drogą rowerową. Na rycinie nie ma znaków, że to droga rowerowa - ani pionowych, ani poziomych! Jeżeli to nieoznakowany chodnik z czerwonego asfaltu, wtedy rowerzysta powinien jechać jezdnią.
Z punktu widzenia cyklisty na DDR
Załóżmy, że znaki początku drogi dla rowerów są, tylko na rycinie ich zabrakło. Znaczy zakładam, że cyklista widział znak C-13 "droga dla rowerów", gdy wjeżdżał "na czerwony dywan" z rysunku.
Na skrzyżowaniu widocznym na grafikach nie ma znaku końca drogi rowerowej (C-13a), czyli rowerzysta cały czas jest na drodze rowerowej, a na niej ma pierwszeństwo. Mówi o tym Art 27.1a:
"Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa rowerzyście jadącemu na wprost po jezdni, pasie ruchu dla rowerów, drodze dla rowerów lub innej części drogi, którą zamierza opuścić."
Rowerzysta ma święte prawo nie wiedzieć, że zbliża się do końca drogi rowerowej i do jezdni (a nie np do skrzyżowania z inną drogą rowerową) i że musi komukolwiek ustąpić pierwszeństwa. I także trudno go o to winić!
Który przepis ważniejszy?
Większa część późniejszych dyskusji z komentarzy była o tym, który z wyżej zacytowanych przepisów ma zastosowanie w danej sytuacji lub który jest ważniejszy. Inni jeszcze próbowali "wyzerować" oba przepisy i skorzystać z trzeciego - reguły prawej ręki.
Moim zdaniem, zastosowanie mają tu wszystkie trzy przepisy i nie ma ważniejszego! Zatem, czy z Prawem o Ruchu Drogowym jest problem?
Nie. Po prostu to skrzyżowanie jest ŹLE OZNAKOWANE.
W razie ewentualnej stłuczki lub wypadku w tak (nie)oznakowanym miejscu winić moim zdaniem należy zarządce drogi, projektanta organizacji ruchu i wszystkich tych (w tym często Policję!), którzy taką wprowadzającą w błąd organizację ruchu zatwierdzili.
Jak to zrobić dobrze?
W przypadku, gdyby ktoś chciał na skrzyżowaniu nie wytyczać przejazdu rowerowego lecz drogę rowerową zakończyć, winien był postawić znak C-13a "koniec drogi dla rowerów". Cyklista miałby jednoznaczną informację, że tu kończy się droga rowerowa oraz jego pierwszeństwo, a teraz trzeba się włączyć do ruchu. nawet jeżeli to włączenie się do ruchu to tylko przejazd na drugą stronę jezdni.
Gdyby zaś ktoś chciał dać pierwszeństwo cykliście, wystarczyłoby postawić znaki pionowe D-6b "przejście dla pieszych i rowerów" oraz wymalować poziome P-11, które jasno informują kierowcę o konieczności ustąpienia pierwszeństwa zgodnie z Art 27.1:
Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejazdu dla rowerzystów, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa rowerowi znajdującemu się na przejeździe.
Jest jeszcze trzeci sposób. Można by ogarnąć to oznakowaniem typowym dla skrzyżowań dwóch jezdni (znaki A-7 "ustąp pierwszeństwa", B-20 "stop" i D-1 "droga z pierwszeństwem przejazdu"). Z racji na to, że rower jest pojazdem, droga rowerowa jest jezdnią w myśl PoRD (jezdnia - część drogi przeznaczona do ruchu pojazdów).
Więcej informacji na temat prawidłowego oznakowania i zachowania na przejazdach rowerowych znaleźć można w opracowaniu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad na ten temat.
A jak bez znaków?
Ktoś powie "dobrze, ale skrzyżowania równorzędne radzą sobie bez znaków. Tak samo powinno być w przypadku dróg rowerowych."
Otóż NIE, nie powinno być. Ruch rowerowy, w odróżnieniu od pieszego i ogólnego (jezdnią), zawsze opierał się na znakach. Nie ma drogi rowerowej bez znaków (będzie to zwykły chodnik) i nie ma przejazdów rowerowych bez znaków (podobnie jak nie ma przejść dla pieszych bez znaków).
Po części wynika to z zaszłości historycznych. Jezdnie (wspólne, dla pieszych, cyklistów i automobili) były od zawsze i były nieoznakowane. Każdy wiedział o co chodzi. Chodniki, gdy się już pojawiły (bo nie zawsze były, kiedyś chodziło się po jezdniach!), były tak konstrukcyjnie różne od jezdni, że nie wymagały znakowania i każdy od razu wiedział o co chodzi. Zaś trzeci twór - drogi rowerowe - jest konstrukcyjnie podobny raz do chodnika (choć nie powinien być do niego podobny), a raz do jezdni. I właśnie dlatego zawsze musi być oznakowany - by nie prowadzić do pomyłek u kierowców, pieszych i rowerzystów. Nie można sobie tego znakowania odpuścić, bo akurat jakiemuś zarządcy drogi tak jest łatwiej i taniej!
Co więc robić w sytuacji z rysunków?
Sprawa jest prosta - wykorzystać zdrowy rozsądek i uważać, odpuścić, nie "walczyć o pierwszeństwo (zarówno jako kierowca, jak i cyklista). Zasada ograniczonego zaufania dotyczy bowiem nie tylko innych użytkowników drogi, ale także sytuacji, gdy to znakujący tą drogę popełnił błąd (a popełniają takich błędów masę).
A potem bezzwłocznie zgłosić problem z niewłaściwym oznakowaniem do odpowiednich służb.