Polskie Drogi

Polska: Kraina zamętu, sprzeczności, paradoksów i absurdów

Tu kończy się ulica Lema

 

W Polsce brakuje dobrych dróg. Są jednak i takie, które choć zostały wybudowane zgodnie ze wszelkimi regułami sztuki, wychuchane i dopieszczone, pozostają bezużyteczne.

Z różnych przyczyn nikt lub prawie nikt nimi nie jeździ, przynajmniej legalnie. W Krakowie do takich dróg należy ul. Lema, mająca połączyć dwie inne, ruchliwe ulice - al. Pokoju i al. Jana Pawła II - oraz zapewnić dojazd do wznoszonej w pobliżu gigantycznej hali sportowo-widowiskowej. Od trzech lat ul. Lema jest prawie gotowa, z naciskiem na słowo "prawie", bowiem prowadzi prosto w krzaki. Wiaty przystankowe, nieczynna sygnalizacja świetlna, białe linie wymalowane na równiutkim asfalcie i... znak zakazu ruchu.

Do ukończenia ul. Lema brakuje 150-metrowego odcinka łączącego ją z al. Jana Pawła II. Aby zbudować ten kawałek ulicy trzeba najpierw wyburzyć 12 budynków. Niestety, władze miasta nie radzą sobie z wywłaszczeniem ich właścicieli. Są nieustające odwołania od ostatecznych decyzji, są spory sądowe, dyskusje na temat wysokości odszkodowań itd.

Podobno prace na feralnym odcinku ul. Lema mają rozpocząć się jesienią tego roku. To ostatni dzwonek, bowiem za kilka miesięcy zostanie oddana do użytku wspomniana hala sportowa, jedna z aren przyszłorocznych rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata w siatkówce.

Kraków ma ul. Lema, Warszawa - swoją południową obwodnicę. Przed miesiącem oddano do użytku jej dwukilometrowy odcinek, łączący ul. Marynarską i lotnisko. Szkopuł w tym, że, zgodnie z informacjami mediów, nikt nim nie jeździ, bowiem, jak twierdzą pytani przez dziennikarzy warszawscy kierowcy, jest to droga donikąd i nadal dużo wygodniej korzysta się ze starej trasy prowadzącej na Okęcie, czyli ul. Żwirki i Wigury.

W Budomierzu (województwo podkarpackie) za 150 mln zł wybudowano nowoczesne przejście graniczne z Ukrainą. Nie wiadomo po co, gdyż po drugiej stronie granicy w miejscu planowanej drogi wciąż rosną chaszcze. Podobno Ukraińcy tłumaczą się brakiem pieniędzy...

I kolejny przykład: przejście graniczne w Zwardoniu - Skalitem. Od polskiej strony prowadzi do niego wygodna ekspresówka, od słowackiej - wąska i kręta droga lokalna. Cóż, brak koordynacji planów inwestycyjnych na poziomie międzypaństwowym, zdarza się. Trudno jednak zrozumieć sens budowy w tym miejscu ogromnego terminalu odpraw celnych i granicznych. Został on przekazany do użytku w 2006 r., kiedy było już wiadomo, że wkrótce po włączeniu obu państw do strefy z Schengen cała ta kosztowna infrastruktura będzie bezużyteczna. I tak się też stało, z dniem 21 grudnia 2007 r.

W ubiegłym roku pojawiła się informacja, że starosta żywiecki podjął kolejną próbę sprzedaży terenu (przeszło 5,7 ha) i budynków (największy ma ponad 5,8 tys. m kw. powierzchni) po wspomnianym przejściu granicznym. Za 12,9 mln zł. Poprzednie oferty, opiewające na 31 mln zł, a wcześniej 41,5 mln zł, nie spotkały się z zainteresowaniem potencjalnych nabywców.

Ronda w szczerych polach, wąskie gardła na drogach szybkiego ruchu, niedokończone obwodnice miast, pozbawione wjazdów i zjazdów wiadukty, idiotycznie ustawione znaki drogowe... Jeżeli dostrzegacie w swoich miejscowościach lub ich okolicy bezsensowne rozwiązania komunikacyjne, przyślijcie nam ich krótki opis, wraz z lokalizacją i zdjęciami. Na tej podstawie postaramy się stworzyć Atlas Polskich Absurdów Drogowych, wspólne dzieło użytkowników serwisów motoryzacyjnych INTERIA.PL