Mało który polski kierowca ma sobie coś do zarzucenia, a jednak styl jazdy naszych rodaków pozostawia wiele do życzenia. Poprosiliśmy sześć osób o wymienienie głównych grzechów zmotoryzowanych Polaków. Oto, co usłyszeliśmy.
Michał P., nie ma prawa jazdy
Kierowcy myślą, że na małych, osiedlowych uliczkach mogą się rozpędzić, "bo przecież tam i tak nikt nie chodzi". W takich miejscach piesi boją się przechodzić przez jezdnię nawet na pasach.
U mnie na osiedlu jest ulica, gdzie na kilometrowym odcinku jest pięć przejść dla pieszych. Ale wydaje mi się, że kierowcy jeżdżą tam co najmniej 70 km/h. Widuję też takich, którzy mogą mieć na liczniku nawet 100 km/godz. Stoję przed takim przejściem, patrzę, jak nadjeżdża rozpędzony samochód, i nie wiem, czy mogę przejść, czy kierowca zdoła wyhamować.
Jarosław, kierowca, ma prawo jazdy od 26 lat
Generalnie jestem bardzo tolerancyjny, ale są dwie rzeczy, które mnie strasznie wkurzają. Pierwsza to wyprzedzanie na przejściach dla pieszych. Ostatnio widziałem taki obrazek na ul. Gagarina w Warszawie, gdzie są trzy pasy. Samochód jadący lewym pasem zatrzymał się przed przejściem, stanął też kierowca na prawym pasie, więc pieszy wszedł na zebrę. Gość na środkowym pasie postanowił jednak przejechać. Tylko jakimś cudem udało mu się zahamować i nie potrącić pieszego.
Inny denerwujący zwyczaj to zbyt późne włączanie kierunkowskazu. Polacy zapominają, że migacz trzeba uruchomić, zanim się skręci, a nie już podczas skręcania albo nawet po nim. Kiedyś prawie wjechałem w auto, którego właściciel wrzucił kierunkowskaz w ostatniej chwili.
Grzegorz, taksówkarz
Najbardziej denerwuje mnie to, że Warszawa jest wiecznie zakorkowana i pełna robót drogowych. Problemem nie są same roboty, ale fakt, że włodarze miasta bardzo często nie informują o remontach i planowanych zamknięciach dróg, przez co nie wiadomo, jaką trasą jechać. To jest szczególnie uciążliwe, kiedy jedzie się z klientem, który się spieszy.
Poza tym na drogach jest bardzo dużo niedzielnych kierowców, którzy nie potrafią współpracować na drogach z innymi kierowcami. Chodzi mi o osoby, które nie wpuszczają kierowców chcących zmienić pas czy nie respektują wjeżdżania "na suwak" na zwężonych ulicach. Tak im się spieszy, że nie mogą zaczekać kilku sekund i pozwolić innym włączyć się do ruchu.
Paweł, instruktor jazdy
Ja myślę, że polscy kierowcy wcale nie są tacy źli. Na Litwie, Łotwie i w Estonii jeżdżą dużo bardziej brawurowo. Ale w Polakach denerwuje mnie takie - nazwijmy to po imieniu - chamstwo. Polski kierowca nie szanuje innych, myśli sobie: "Ciebie nie przepuszczę, tobie nie pozwolę" i tak dalej.
Najgorsi są właściciele drogich samochodów. Wydaje im się, że jeśli mają drogie auta, to są panami drogi. A już najnajgorsi są młodzi, którzy dostali od rodziców parę groszy na lepszy samochód i myślą, że im wszystko wolno.
Michał G., rowerzysta
Wkurza mnie, gdy jadę przy prawej krawędzi jezdni, a kierowcy próbują wyprzedzać bez zjeżdżania na lewy pas, milimetry ode mnie. A przecież pęd powietrza może wywrócić rower. Odkąd zmieniły się przepisy, często jeżdżę środkiem pasa. Wtedy przynajmniej mam pewność, że samochody zjadą na lewy pas, żeby mnie wyprzedzić. Jeszcze gorsze jest to, co się dzieje na skrzyżowaniach, które przecina ścieżka rowerowa. Kierowcy skręcający w prawo rzadko sprawdzają, czy akurat ktoś nie dojeżdża ścieżką do skrzyżowania z prawej strony ich auta. Nigdy nie zdarzyła mi się awantura z kierowcą, ale pamiętam jedną sympatyczną historię. Jechałem ścieżką rowerową wzdłuż przejścia dla pieszych. Zauważyłem auto, które zatrzymało się tuż przed pasami, blokując ścieżkę. Ominąłem je, zwracając grzecznie kierowcy uwagę. Po chwili ten samochód skręcił w prawo i zrównał się ze mną. Za kierownicą siedział ciemnoskóry pan, który uśmiechnął się i powiedział: "Przepraszam za to na przejściu, nie zauważyłem". Chciałbym, żeby wszyscy kierowcy mieli takie podejście.
Wojciech Pasieczny, były szef sekcji wypadkowej Komendy Stołecznej Policji
Co mnie denerwuje w kierowcach? Długo by wymieniać. Nieprzestrzeganie przepisów, zwłaszcza dotyczących ograniczeń prędkości i oznakowania na jezdni, wyprzedzanie w miejscach niedozwolonych, wciskanie się za wszelką cenę między samochody... Krótko mówiąc: cwaniactwo.
Wczoraj wracałem z Mazur i widziałem taką sytuację, że aż żałowałem, że nie mam kamery. Jedziemy w sznurze pojazdów, na podwójnej ciągłej wyprzedza nas pan z lawetą, a z naprzeciwka nadjeżdża samochód. Więc pan wciska się między tira a mnie, ja gwałtownie hamuję i tylko patrzę w lusterko, czy kierowca za mną nie wjedzie mi w bagażnik. A wszystko przez to, że komuś zachciało się wyprzedzać na podwójnej ciągłej.