Sosnowiecka firma Techprobud przygotowała wniosek o ogłoszenie upadłości spółki Dragados, która budowała śląski odcinek autostrady A1. Chodzi o kilkumilionowe zaległości.
Dragados to hiszpańska firma, która od kilku lat buduje w Polsce autostrady A1 oraz A4. Jest też inwestorem notowanej na giełdzie spółki Pol-Aqua. Hiszpanie wygrali także przetarg na budowę polderu Racibórz. Sosnowiecka firma Techprobud chce teraz, aby sąd ogłosił upadłość drogowego giganta. - Wniosek w tej sprawie jest już przygotowany do złożenia w sądzie - mówi Bartosz Głąb z firmy Comitas Finanse, który zajmuje się windykacją długów.
Na początku wszystko było w porządku
Spór dotyczy robót wykonanych na odcinku A1 pomiędzy Zabrzem Maciejowem a Piekarami Śląskimi. W 2009 r. Dragados, jako główny wykonawca wartej ponad miliard złotych inwestycji ogłosił przetarg na budowę przepustów pod autostradą. Wygrała go sosnowiecka firma Techprobud, która działa w branży budowlanej od 1989 r. Umowę podpisano w grudniu 2009 r.
Przez trzy miesiące prace nie ruszyły, bo najpierw były za niskie temperatury i nie można było lać betonu, a potem budowę zasypał śnieg. Robotnicy z Techprobudu pojawili się tam dopiero w marcu 2010 r. - Na początku wszystko było w porządku. Szybko nadrobiliśmy zaległości, a Dragados płacił za wystawiane przez nas faktury. Bez przyczyny potrącał jednak 30 procent ich wartości - mówi Zenon Pryciuk, prezes Techprobudu.
Problemy pojawiły się w maju, po długich opadach deszczu. Zabrze i Gliwice walczyły z powodzią, woda zalała też tereny, przez które miała przebiegać autostrada. - Dragados zarzucił nam opóźnienie w pracach i przestał płacić za wykonywane roboty. Zażądał też wykonania dodatkowych prac, których teraz nie uznaje w rozliczeniach - mówi prezes Pryciuk. Wielokrotnie pisemnie zwracał się do hiszpańskiej spółki, aby w celu przyspieszenia tempa pracy wybudowała nowe drogi dojazdowe oraz zatoczki, aby ciężkie maszyny mogły się mijać. - Pozostało to bez echa. Co więcej, co chwilę zmieniano projekt inwestycji i nie udostępniano nam pomiarów geodezyjnych (wyliczając ilość wykopanej i wywiezionej ziemi - przyp. aut.) My jednak, jak te jelenie, robiliśmy swoje - mówi szef Techprobudu.
Zatrudniał ponad 70 osób, teraz jest na skraju bankructwa
W sierpniu 2010 r. Dragados nakazał jego firmie opuścić teren budowy. Przeprowadzono też inwentaryzację wykonanych już robót. - Z tego tytułu mam faktury na ponad 2,5 mln zł, które do teraz nie zostały mi zapłacone. Były też prace dodatkowe na kolejne dwa miliony złotych i tego też nie uregulowano - mówi prezes sosnowieckiej firmy. Podczas budowy A1 zatrudniał ponad 70 osób, teraz znajduje się na skraju bankructwa. Nie stać go nawet na to, aby walczyć o pieniądze przed sądem. Dragados w umowie zastrzegł bowiem, że wszelkie spory rozstrzygać będzie sąd polubowny w Warszawie. - Przy takiej skali roszczeń wpis wynosi 150 tys. zł. Nie mam tylu pieniędzy - mówi właściciel Techprobudu.
Biznesmen interweniował w GDDKiA, ale nic to nie dało. - Poprosiliśmy Techprobud, aby przedstawił nam dokumenty umożliwiające dokonanie bezpośredniej płatności. Firma ich jednak nie przedstawiła - mówi Marek Prusak z katowickiego oddziału GDDKiA.
Pryciuk: - Nie mogłem tego zrobić, bo Dragagos odmawia ich wydania.
Prezes Techprobudu wynajął teraz firmę windykacyjną, która prowadzi rozmowy z Dragadosem. - Nie przynoszą one żadnego efektu, stąd wniosek o ogłoszenie upadłości hiszpańskiej spółki - mówi Bartosz Głąb.
Dragados nie odpowiedział na pytania "Gazety". W piśmie skierowanym do Techprobudu wyliczył jednak wartość niezapłaconych robót na ponad 800 tys. zł. - Z niewyjaśnionych dla mnie powodów potrącili sobie koszty paliwa, sprzętu, badań geodezyjnych oraz BHP. A i tego mi nie zapłacili - mówi Pryciuk.
Odcinek A1 między Maciejowem a Piekarami oddano do użytku pod koniec 2011 r. Kierowcy szybko zaczęli skarżyć się na nierówności. GDDKiA stwierdziła, że na jednym fragmencie niewłaściwie ułożono górną warstwę bitumiczno-ścieralną. Dragados został zobligowany do naprawy drogi na własny koszt.
Dragados był już na celowniku
W grudniu 2010 r. Centralne Biuro Śledcze przeszukało siedzibę Dragadosa. Miało to związek ze śledztwem w sprawie kradzieży dolomitu spod śląskiego odcinka A1. Pół roku temu katowicka prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko zaangażowanym w ten proceder drogowcom. Prokuratorzy uznali, że robotnicy wywożący kruszywo z budowy nie wiedzieli, że popełniają przestępstwo. Postępowanie przeciwko ich szefom zawieszono z powodu złego stanu zdrowia jednego z nich.