Najwyższa Izba Kontroli zajmie się fotoradarami - zapowiedział szef NIK Krzysztof Kwiatkowski.
- Plan kontroli jest już przygotowany - ujawnił gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. Kwiatkowski wyjaśnił, że Izba szczególnie chce sprawdzić usytuowanie fotoradarów. - Czy jest prawdą, że duża część usytuowania fotoradarów wcale nie jest uwarunkowana podniesieniem bezpieczeństwa kierowców i pasażerów, a tym celem jest zwiększenie wpływów do budżetu - powiedział prezes NIK.
To spytam o dwie sprawy, które bulwersują wielu Polaków, a szczególnie kierowców: fotoradary i wysokie, bardzo wysokie ekrany akustyczne przy trasach szybkiego ruchu czy autostradach. Czy tym NIK się zajmie?
- Tym NIK się już zajmuje. O wynikach obu tych kontroli poinformujemy już na początku przyszłego roku. Co do fotoradarów - plan kontroli już jest przygotowany, i to, co w sposób szczególny chcemy sprawdzić, to ich usytuowanie. Czy jest prawdą, że niestety duża część usytuowania fotoradarów wcale nie jest uwarunkowana tym, czym być powinna - podniesieniem bezpieczeństwa naszego, kierowców i pasażerów, a zwiększeniem wpływów do budżetu, często na przykład samorządu terytorialnego.
- Jeżeli fotoradary - a to jest ich cel i istota - mają skłonić kierowcę do obniżenia prędkości w miejscach niebezpiecznych, to tam powinny być usytuowane. Chcemy sprawdzić właśnie lokalizację tych miejsc i chcemy sprawdzić w sposób szczególny jedną rzecz - czy po usytuowaniu na danym miejscu fotoradaru rzeczywiście bezpieczeństwo się podniosło, czy ilość wypadków spadła.
Dane mówią, że często nie.
- A może się okazać, że w ogóle tych wypadków nie było.
Idzie pan na wojnę z Ministrem Finansów?
- NIK nie chodzi z nikim na wojnę. NIK jest instytucją, która mówi: "w danym obszarze funkcjonowania administracji rządowej czy samorządowej dzieje się źle - musimy to naprawić". To samo z ekranami akustycznymi. Jeżeli inwestycje drogowe w Polsce, normy środowiskowe związane z tymi inwestycjami, na przykład w zakresie usytuowania ekranów dźwiękochłonnych, są znacząco wyższe, niż w najbogatszych państwach Unii Europejskiej, to my sobie musimy publicznie odpowiedzieć - czy te setki milionów złotych, które wydajemy są uzasadnione potrzebami, bo jeśli się okaże...
Kierowcy myślą, że nie i są raczej jednomyślni.
- To przekonanie NIK chce poprzeć rzetelną widzą, analizą, gdzie te ekrany były usytuowane, jakie były tego koszty i czy w ogóle ktoś z tego korzystał, bo rzeczywiście w pobliży były jakieś zabudowania, czy ich nie było.