Fotoradary

Gdzie jest kasa z fotoradarów?

Medialny przekaz oparty jest oczywiście na policyjnych konferencjach prasowych i oficjalnych informacjach z komendy głównej, tworzonych przez policjyjne komórki „public relation”.

Tegoroczne wakacje okazały się znacznie spokojniejsze od poprzednich, co bardzo cieszy. Znacząco spadła liczba wypadków, sporo mniejsza była liczba rannych, zginęło kilkadziesiąt osób mniej. Oby tak dalej. Zdumiewający jest jednak fakt, że media nie rozpływały się w zachwytach nad tak optymistycznym raportem i nie chwaliły działań policji oraz ich pomocników, czyli tysięcy szarych lub żółtych masztów. Wiedziony doświadczeniami z przeszłości czekałem na takie komentarze, ale tych wciąż nie było. Piewcy skuteczności fotoradarów, którzy każdy dobry trend w statystykach drogowych przekładali zawsze na działalność słupów z cyfrowymi aparatami, umilkli na dobre.

Dopiero gdy ukazała się informacja, że oto Generalna Inspekcja Transportu Drogowego za kwotę czterech milionów złotych będzie nas przekonywać właśnie do fotoradarów, zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Gdyby trąbić na prawo i lewo jak wielki sukces osiągnięto podczas wakacji 2013 między innymi dzięki fotoradarom, na co komu była by taka akcja propagandowa. Każdy zdrowo myślący człowiek, może i ten który decyduje o wyłożeniu na ten cel pieniędzy, powiedział by, że psu na budę taki program. Skoro policja mówi o skuteczności fotoradarów a dowody na to są w raporcie, to społeczeństwa nie trzeba dodatkowo przekonywać. Dlatego lepiej było milczeć a po jakimś czasie ogłosić marketingowy pomysł, notabene mający na celu poprawienie również wizerunku GITD w oczach kierowców. To kompletnie nietrafiony pomysł, bo Generalna Inspekcja Transportu Drogowego powinna poprawiać raczej swój wizerunek w oczach ministra skarbu. Jemu bowiem GITD jawi się jako finansowy nieudacznik.

Rozłażenie się pieniędzy to zjawisko powszechne, także w polskim budżecie. Dziura łatana właśnie skrzętnie przez ministra od pieniędzy jest na to najlepszym dowodem. Twórcami owej dziury są między innymi polscy kierowcy, którzy nie płacą tak dużej liczby mandatów jak założyło to sobie ministerstwo finansów. Zamiast 1,5 miliarda będzie jakieś 85 milionów. Gruba pomyłka. Im bardziej rząd skupia się na represjonowaniu kierowców, tym bardziej skupiają się oni na obronie przed kosztownymi fotkami. I wychodzi im to coraz lepiej. Jeszcze raz okazało się, że Polak potrafi. A przy okazji zyskało bezpieczeństwo, bo wielu asów kierownicy po prostu częściej zwalnia w trosce o swój portfel.Pieniądze mają to do siebie, że nazbyt łatwo rozłażą się i nie chcą trzymać się w kupie. Choć w kupie raźniej, jak mówi napis na ścianie wychodka odwiedzanego notorycznie przez Ferdka Kiepskiego. Ale pieniądze nie oglądają widocznie tego serialu. Człowiek zbiera na coś, a i tak ciągle mu brakuje. Gdy uda się odłożyć zgrabną sumkę pojawiają się potwory zwane nagłymi potrzebami i za chwilę z kasy zostaje tylko wspomnienie.

Trudno mieć pretensje do kierowców, że we własnym interesie na różne sposoby unikają płacenia swoistego fotoradarowego haraczu. Za to GITD nie tylko można ale wręcz powinno się rozliczyć za tak niską skuteczność działania. Te cztery miliony na fotoradarową kampanię chyba przelały czarę goryczy, bo do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego wkroczyli właśnie agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Trwają przeszukania prowadzone przez CBA, współpracujące z wydziałem przestępczości zorganizowanej i korupcji prokuratury apelacyjnej w Warszawie. Czy szukają kasy dla ministerstwa finansów? Jeśli tak to strzał jest nietrafiony. Kasa została w kieszeniach polskich kierowców.