Obowiązujące w Polsce przepisy dotyczące bezpieczeństwa i porządku w ruchu drogowym są w większości jasne. Taryfikator jasno określa, za jakie przewinienia należą się mandaty.
Kierowcy zdają sobie sprawę z faktu, że za jazdę bez dokumentów, nieprawidłowe parkowanie, czy łamanie ograniczeń prędkości czeka ich zasłużona kara. W przepisach znajdują się jednak pewne luki, które pozwalają wymigać się od części obowiązków, narzucanych przez ustawodawcę na właścicieli pojazdów. Jeden z takich kruczków dotyczy np. obowiązkowego przerejestrowania auta po jego zakupie...
W myśl obowiązującego Prawa o Ruchu Drogowym, nowy właściciel ma 30 dni na przerejestrowanie samochodu. Okres ten liczony jest począwszy od daty zakupu auta widniejącej na umowie. Sęk w tym, że wyrobienie nowych dokumentów wiąże się z kosztami. Za nowe dowody rejestracyjne (czasowy i stały) zapłacić trzeba około 70 zł, 80 zł kosztować nas będą nowe tablice. Nie są to rzecz jasna zaporowe kwoty, ale biorąc pod uwagę fakt, że zaraz po zakupie (14 dni od daty na umowie) czeka nas wizyta w urzędzie skarbowym, gdzie zapłacić musimy podatek od czynności cywilno-prawnych (2 proc. wartości auta), to każdą złotówkę przed wydaniem ogląda się kilka razy.
Po zakupie większość kierowców decyduje się też na tzw. "pakiet startowy" (wymiana podstawowych materiałów eksploatacyjnych), który generuje kolejne koszty. Konieczność przerejestrowania auta schodzi więc na dalszy plan - wielu nabywców decyduje się jeździć na starym dowodzie, przepisując jedynie na siebie obowiązkowe ubezpieczenie OC. Co grozi za tego typu zachowanie? Zgodnie z obecnym stanem prawnym - teoretycznie - nic.
Urzędnicy wydziału komunikacji nie mają żadnej prawnej możliwości, by ukarać nas za opieszałość w przerejestrowywaniu auta. Nie musimy się wiec martwić o żadne wezwania do zapłaty czy mandaty. Nie oznacza to jednak, że jazda nie przerejestrowanym samochodem nie naraża nas na żadne przykre konsekwencje. Problem może (ale wcale nie musi) pojawić się w czasie kontroli drogowej.
Dysponując dowodem rejestracyjnym, aktualnym ubezpieczeniem OC i ważnymi uprawnieniami do prowadzenia pojazdów - teoretycznie - nie narażamy się na żaden mandat. Błyskotliwy policjant zauważy jednak, że dane w dowodzie rejestracyjnym i na polisie OC wskazują na to, że to właśnie my jesteśmy właścicielem pojazdu. By uniknąć nieprzyjemności kierowcy, którzy - z różnych względów - nie decydują się na przerejestrowanie auta - wożą więc ze sobą umowę kupna. W większości przypadków jej okazanie zamyka sprawę, a policjant odstępuje od dalszych czynności. Pamiętajmy jednak, że zachowanie takie wynika jedynie z jego dobrej woli - funkcjonariusz ma bowiem prawo zatrzymać dowód rejestracyjny...
W kodeksie drogowym znajduje się bowiem zapis mówiący o tym, że policjant zatrzyma dowód rejestracyjny "w razie uzasadnionego podejrzenia, że dane w nim zawarte nie odpowiadają stanowi faktycznemu". Przepis ten powstał, by utrzeć nosa cwaniakom, którzy sami chcieliby podbić sobie pieczątkę informującą o zaliczeniu przeglądu technicznego, ale może on zostać wykorzystany również w takiej sytuacji. Warto też zdawać sobie sprawę z faktu, że wszelkie próby udowodnienia policjantowi własnych racji skazane są na niepowodzenie - od zatrzymania dowodu nie ma bowiem procedury odwoławczej. Jedynym wyjściem będzie udanie się do urzędu komunikacji i dopełnienie formalności rejestracyjnych.