Staraliśmy jak nigdy, a wyszło jak zawsze... Uruchomienie 1 lipca 2011 r. sieci viaTOLL - co prawda z opóźnieniem, ale mimo wszystko w rekordowo krótkim czasie, bo osiem miesięcy od podpisania umowy z wykonawcą - miało nas wprowadzić w krainę nowoczesności.
Pożegnanie przestarzałych winiet, stworzenie warunków do wdrożenia tzw. Europejskiej Usługi Opłaty Elektronicznej, pozwalającej na używanie w pojazdach tylko jednego urządzenia do naliczania opłat za przejazd po płatnych drogach w całej Unii Europejskiej, wizja wartkiego strumienia pieniędzy płynących do budżetu państwa (12 mld zł do 2018 r.!)... Miało być pięknie, a jak jest? Budowę i funkcjonowanie systemu viaTOLL wzięła pod lupę Najwyższa Izba Kontroli, wykazując liczne nieprawidłowości.
Okazało się, że około 100 bramownic na drogach woj. śląskiego i małopolskiego oraz na odcinku autostrady A2 wykonano z materiałów, niespełniających norm (pęknięte zgrzewane szwy metalowych kształtowników), wprowadzonych do obrotu na podstawie sfałszowanych świadectw odbioru. Według NIK, jak czytamy w raporcie pokontrolnym, "stwarza to ryzyko dla życia, zdrowia i mienia uczestników ruchu drogowego". Mało tego - odbiory techniczne bramownic przeprowadzono dopiero po 10 - 14 miesiącach od uruchomienia viaTOLL, a ponad 500 bramownic postawiono bez pozwolenia na budowę, ponieważ zostały one błędnie zakwalifikowane do kategorii urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego, które takiego dokumentu nie potrzebują.
Nie czekano także na wymagane przepisami oznakowanie dróg. Pierwsze znaki, informujące kierowców, że przejazd określoną drogą publiczną jest płatny, pojawiły się dopiero w październiku 2011 r., czyli po trzech miesiącach od uruchomienia systemu.
NIK wytyka również, że sieć viaTOLL została uruchomiona pomimo niezakończenia budowy wszystkich planowanych punktów elektronicznego poboru opłaty (czynnych było wówczas jedynie ok. 100 z ponad 400 planowanych bramownic), przez co do września 2011 r. system był nieszczelny. Nadal jest zresztą niekompletny - nie funkcjonuje na autostradach koncesyjnych, gdzie opłaty są pobierane manualnie, co utrudnia życie kierowcom.
Sieć viaTOLL "nie była i dotąd nie jest objęta kontrolą metrologiczną". Co to oznacza? Ano ni mniej ni więcej brak pewności, że opłaty i kary pieniężne nakładane na użytkowników dróg są wyliczane rzetelnie. Spośród ponad 5,1 mln zapisów ewidencyjnych z bramownic, które wpłynęły do Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego między 1 lipca 2011 r. a 30 września 2012 r., 597 tys. zostało anulowanych. A i tak mnożyły się (nie wiadomo, czy użycie czasu przeszłego jest tu uzasadnione) przypadki niesłusznego karania kierowców z powodu rzekomego nieuiszczenia opłaty elektronicznej.
Efektem kontroli NIK są wnioski do różnych urzędów i instytucji państwowych m.in. o objęcie sieci viaTOLL prawną kontrolą metrologiczną, o wprowadzenie zmian w ustawie o drogach publicznych, które "jednoznacznie uregulują zasady wymierzania kar za nieuiszczenie opłaty elektronicznej i tym samym wyeliminują ostatecznie niesłuszne karanie kierowców", o opracowanie "ostatecznej wersji zmian w ustawie o drogach publicznych, które umożliwią wprowadzenie do prawa krajowego europejskiej usługi opłaty elektronicznej" co "pozwoli kierowcom na używanie jednego urządzenia do naliczania opłat za przejazdy po drogach w całej UE".
Najciekawsze jednak, że pomimo wszelkich wymienionych wyżej zastrzeżeń i nieprawidłowości NIK wprowadzenie systemu viaTOLL w Polsce ocenił... pozytywnie.