Obstawione prawie wszystkie najważniejsze drogi w kraju, każdy cmentarz zabezpieczony, "wylotówki" pod kontrolą – tak co roku wygląda "Akcja Znicz".
W czasie obecnego okresu świątecznego "w terenie" pojawia się ponad 10 tys. policjantów i kilkuset żandarmów. Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo, ale przy okazji potężny zastrzyk gotówki dostaje też budżet państwowy.
Okres Dnia Zmarłych i Wszystkich Świętych to najprawdopodobniej jeden z najbardziej oczekiwanych okresów przez ministra finansów. Nie chodzi tutaj o wartości duchowe czy rodzinne, a prowadzoną m.in. przez policję "Akcję Znicz".
Te kilka dni w roku, są prawdziwym zastrzykiem gotówki do państwowego budżetu. Ile dokładnie wkładamy do narodowej kasy z naszej kieszeni? Nie udało nam się tego dokładnie ustalić, ponieważ nikt – w policji - nie posiadał informacji na temat łącznej kwoty wystawionych mandatów, ale postanowiliśmy sami wyliczyć, jak cenni jesteśmy w czasie "Akcji Znicz".
Jak informuje Komenda Główna Policji Wydział Ruchu Drogowego, tylko w ubiegłym roku, w tym okresie, nałożono 46 071 mandatów. Na potrzeby naszych wyliczeń przyjmujemy, że średnia mandatu wystawionego przez "drogówkę" to 150 złotych od każdego zatrzymanego. Po szybkim przeliczeniu otrzymujemy niespełna 7 milionów złotych, tylko w jeden weekend. To taka "premia" dla ministra Rostowskiego.
Nie powinno też dziwić, że ilość mandatów nałożonych w czasie "Akcji Znicz", jest większa niż normalnie. W ubiegłym, całym, roku wystawiony blisko trzy miliony mandatów karnych, w tym 1,5 za przekroczenie prędkości. Niełatwo więc policzyć, że ta akcja przynosi ponad dwukrotnie więcej nałożonych kar. Żyła złota.
Oczywiście, dzięki pracy policji udało się też wyeliminować blisko 2 tys. pijanych kierowców. Do tych, będziemy musieli także dopłacać z naszej kieszeni, kiedy będą osadzeni w aresztach i więzieniach. Choć izolacja potencjalnych morderców, to akurat dobry cel.