Fotoradary

Koniec z łupieniem kierowców. Ale mandaty nawet 2200 zł!

Autorzy projektu tłumaczą, że chodzi o to, aby fotoradary nie były traktowane przez gminy jak maszynki do zarabiania pieniędzy. Poseł PO Stanisław Żmijan dodaje, że teraz sytuacja ma być czytelna. Za wszystkie fotoradary stacjonarne ma odpowiadać wyłącznie ITD, a pieniądze od kierowców zasilą Krajowy Fundusz Drogowy. Inspekcja Transportu Drogowego straci z kolei możliwość fotografowania aut przekraczających prędkość z ukrytych, mobilnych urządzeń i nagrywania kierowców z nieoznakowanych samochodów. Będzie mogła to robić wyłącznie policja. Tylko policja również będzie mogła nakładać punkty karne. Zmienić się ma bowiem system mandatowy.

Fotoradary bez punktów

W projekcie mowa jest o tym, że za zdjęcie z fotoradaru kierowca nie dostanie punktów karnych. Zdecydowanie wyższy ma być za to mandat. Karę za przekroczenie prędkości płacić będzie właściciel samochodu, a nie kierowca. Im bardziej przekroczona prędkość, tym wyższy mandat. Jego wysokość ma być uzależniona od średniego wynagrodzenia.

W przypadku przekroczenia prędkości do 11 km/h mandat wyniesie 1,5 proc. średniego wynagrodzenia. Teraz to około 50 złotych. Za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km zapłacimy 20 procent średniej krajowej, czyli 750 złotych. Jeśli prędkość zostanie przekroczona w terenie zabudowanym, to wszystkie kary finansowe będą podwajane.


Oprócz tego, kiedy kierowca złamie przepisy cztery razy w roku, to czwarty i każdy kolejny mandat zostanie zwiększony o połowę. Z wyliczeń reportera RMF FM wynika, że maksymalnie mandat z fotoradaru może wynieść nawet 2200 złotych. Po zmianach, nie będzie to już jednak mandat karny, a kara administracyjna.

Dzięki temu nie trzeba będzie ustalać sprawcy wykroczenia, a karę będzie można przypisać właścicielowi samochodu. Z drugiej strony, wraz ze zdjęciem i blankietem mandatowym, nie przyjdzie już informacja o punktach karnych. Nałożyć będzie mogła je na kierowcę jedynie policja.