Jest szósta rano, gdy nagle rozlega się łomotanie do drzwi. Policja! Zaspany przekręcasz klucz w zamku i do przedpokoju wkracza grupa umundurowanych funkcjonariuszy.
Oświadczają, że przychodzą, by dokonać rutynowej kontroli mieszkania w ramach akcji "Nocny stróż", której celem jest wykrycie i wyeliminowanie ze społeczeństwa sprawców przestępstw.
Żona pospiesznie nakłada szlafrok, z sąsiedniego pokoju dobiega płacz dzieci, ale służba to służba. Jeden z policjantów siada przy komputerze, aby sprawdzić, czy nie zainstalowałeś w nim nielegalnego oprogramowania lub nie ściągasz pirackich plików. Żąda też PIN-u do twojego internetowego konta bankowego. Trudno przecież wykluczyć, że trafi na ślady operacji świadczących o ukrywaniu części dochodów przed fiskusem. Inni z funkcjonariuszy przetrząsają szafy i szuflady w poszukiwaniu narkotyków, broni, przedmiotów pochodzących z kradzieży itp.
Niewiarygodne? Oburzające? To dlaczego, skoro nie potrafimy sobie wyobrazić rutynowych kontroli prywatnych mieszkań, to z pełnym zrozumieniem podchodzimy do rutynowych kontroli drogowych prywatnych samochodów? Spieszysz się, masz ważne umówione spotkanie, chcesz jak najszybciej odebrać dziecko z przedszkola tymczasem, chociaż nie popełniłeś żadnego wykroczenia, na wezwanie policjanta musisz zatrzymać się, okazać dokumenty, udowodnić, że twój samochód jest całkowicie sprawny technicznie. Tracisz czas i nerwy.
Specyficzną odmianą rutynowych kontroli drogowych są akcje "Trzeźwy poranek", którymi bardzo lubi chwalić się policja, w przekonaniu, że w ten sposób wykazuje wyjątkową dbałość o bezpieczeństwo użytkowników dróg.
Wygląda to zwykle podobnie. Przy ruchliwej trasie, w godzinach porannego szczytu, ustawiają się policyjne radiowozy, których załogi zatrzymują wszystkie przejeżdżające tamtędy pojazdy, ich kierowcom każąc dmuchać w alkomat. Tamują ruch? Powodują korki, przez które spóźnisz się do pracy? Stwarzają zagrożenie, bo ktoś zagapiony w to, co się dzieje, może wpakować się w poprzedzający go samochód? Nic to, liczy
się nadrzędny cel, którym, jak czytamy w policyjnych komunikatach z takich działań, jest "wyeliminowanie z naszych dróg tych, którzy siadają za kierownicę po wypiciu alkoholu".
Czy nie kłóci się to jednak z nadrzędną zasadą demokracji i fundamentem demokratycznego państwa, czyli poszanowaniem wolności obywatela? A każde przymusowe zatrzymanie w ramach rutynowych kontroli drogowych niewątpliwie stanowi owej wolności ograniczenie... Nie brakuje ekspertów, których zdaniem tego typu działania prewencyjne nie mają wystarczających podstaw prawnych, bo za takie trudno wszak uznać najróżniejsze wytyczne komendantów policji. Wspomniani specjaliści powołują się na zawarte w przepisach zastrzeżenia, z których wynika, że kierowca może zostać zatrzymany i poddany kontroli, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, iż popełnił wykroczenie czy przestępstwo. W przypadku prowadzenia auta po pijanemu: nie panuje nad pojazdem, po zatrzymaniu czuć od niego alkohol itp. Sam fakt, że ktoś wsiada za kierownicę wczesnym rankiem po popularnych imieninach powodu do powzięcia "uzasadnionych podejrzeń" nie daje. Taka zasada obowiązuje w wielu krajach, gdzie nie ma mowy o tzw. rutynowych, a zwłaszcza zmasowanych kontrolach drogowych, urządzanych w nadziei, że zatrzymując stu praworządnych prędzej czy później trafi się wreszcie na jednego, kogo da się za coś ukarać.
Jedną z przyczyn, dla których akcje "Trzeźwy poranek" cieszą się społecznym poparciem jest wiara, że w ten sposób wyłapuje się całe rzesze potencjalnych sprawców tragedii na drogach. Niestety, jest to wiara złudna, o czym świadczą policyjne statystyki.
Kilka przykładów... Warszawa. 776 skontrolowanych, żadnego nietrzeźwego. Opole. 124 zatrzymanych, 4 "po spożyciu", bliższych danych brak. Rzeszów. Ponad 1200 przebadanych, 3 nietrzeźwych. Szczecin. Z górą 500 skontrolowanych, jeden z kierowców miał poniżej pół promila, drugi trochę więcej. Warszawa. 227 sprawdzonych, dwóch przyłapanych; jeden - 0,32 prom., drugi 0,38 prom. I wreszcie jakiś konkret. W Ustrzykach Dolnych po Dniu Kobiet zatrzymano dwie prowadzące samochody... kobiety. Jedna miała 2 promile, druga 1,26 prom. Hurra...
Jak widać, rzeczywistych, spektakularnych sukcesów brak, a "Trzeźwe poranki" stanowią głównie pokaz policyjnej aktywności na użytek mediów i szefostwa. A także, co można uznać za jedyny sens ich organizowania, ostrzeżenie, aby przestrzegać zasady "piłeś, nie jedź", bo nazajutrz możesz wpaść w sidła rutynowej kontroli drogowej.