Obowiązujący w naszym kraju system badań kandydatów na kierowców pozostaje w dużej mierze kolejną polską fikcją.
W niektórych ośrodkach szkolenia kierowców podobno bywa i tak, że zamówiony lekarz przychodzi, wypija kawę z kierownikiem OSK, a potem za odpowiednią opłatą hurtem wystawia zaświadczenia wszystkim uczestnikom kursu. Często nawet nie widząc na oczy żadnego kursanta...
Co pan lubi wypić? A jak często pan się upija?
Według obowiązujących przepisów "prawo jazdy nie może być wydane osobie, u której w wyniku badania lekarskiego stwierdzono aktywną formę uzależnienia od alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu". Bardzo jestem ciekaw, jakie to badanie lekarskie pozwala stwierdzić, że ktoś regularnie sobie popija? Czy można się tego dowiedzieć podczas 10-minutowej wizyty pacjenta u lekarza?
Oczywiście szanse na to, że ktoś się sam przyzna, są znikome. To już musiałby być kompletny idiota.
- Czy jest pan uzależniony od alkoholu? Czy często pan pije?
- Tak, panie doktorze, prawie codziennie, od podstawówki tak mam. Dzisiaj też już piłem!
Jeśli delikwent ma chociaż trochę szarych komórek, to przecież nie przyjdzie na badanie lekarskie wstawiony albo naćpany. Możliwość naocznego stwierdzenia pijaństwa też więc odpada.
Co ciekawe, autorzy przepisów są widać niezwykle naiwni, bo w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 7 stycznia 2004 r. w sprawie badań lekarskich kierowców i osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami znajduje się następujące zalecenie dla lekarza prowadzącego badanie, wskazujące o co powinien pytać pacjenta (cytuję):
"spożywanie alkoholu (częstość, ilość, rodzaj alkoholu, od jak dawna, czy się upija)"
Tak na marginesie, ciekawe, jakie znaczenie ma rodzaj alkoholu? Jeśli lubisz piwo to jesteś ok., a jak wolisz wódkę to już nie? Chyba, że chodzi o amatorów "twardych gatunków" typu denaturat, borygo lub metylak... Tacy jednak raczej nie mają samochodów.
Warto też zastanowić się, co oznacza określona w Ustawie o kierujących pojazdami "aktywna forma uzależnienia"? Czy to znaczy, że dany osobnik chce pić, pije i czyni starania, żeby dalej pić? A może być bierna lub pasywna forma uzależnienia? Nie chce pić, ale wlewają mu do gardła?...
Mówiąc poważnie, lekarz podczas badania kandydata na kierowcę nie ma praktycznie żadnej możliwości stwierdzenia takiej czy innej formy uzależnienia od alkoholu lub innych środków. Nawet alkoholik, który został skierowany na przymusowe leczenie, nie musi przecież o tym powiedzieć. Co więcej, lekarz badający delikwenta nie ma dostępu do żadnej dokumentacji lekarskiej. Nie istnieje też coś takiego, jak np. komputerowy system ewidencji chorych.
Jak często traci pan przytomność?
W wywiadzie lekarskim lekarz powinien oczywiście, zgodnie z obowiązującym prawem, pytać także o wiele innych kwestii. Oto przykładowe pytania, które wedle wskazówek Rozporządzenia powinien zadać uprawniony pan doktor:
(Dla mniej obeznanych z medycyną podpowiadam właściwe odpowiedzi, których należy udzielić, żeby dostać prawko)
- Czy jest pani/pan lub był/a leczony/a psychicznie?
Prawidłowa odpowiedź: NIE, nigdy.
- Czy zdarzają się u pana/pani incydenty nagłej utraty świadomości?
Prawidłowa odpowiedź: NIE, nigdy (nie przyznawać się, że po każdym melanżu!)
- Czy ma pan/i choroby układy nerwowego, np. padaczkę?
Prawidłowa odpowiedź: NIE, ależ skąd! Ja?....
- Czy miał/a pan/i urazy czaszki?
Prawidłowa odpowiedź: NIE, nigdy! (nie chwalić się, że wczoraj po imprezce spadliśmy ze schodów, bo jeszcze doktorek się przyczepi!)
- A może ma pan/i cukrzycę?
Prawidłowa odpowiedź: NIE, NIE! NIE!
Po tym wspaniałym i wnikliwym wywiadzie lekarz już oczywiście bardzo dużo wie o stanie zdrowia pacjenta. To jednak nie koniec, teraz czas na właściwe badanie.
Ubytki kostne czaszki, zbaczanie języka, przepukliny, szmery
W wykazie obowiązujących badań podano tyle możliwych chorób, że do zdiagnozowania pacjenta trzeba by położyć go przynajmniej na jeden dzień w szpitalu. Badaniu podlegają nawet blizny skórne, siła mięśniowa, ruchomość stawów, itd. W praktyce takim badaniom podlegają piloci samolotów i kosmonauci, ale nie kandydaci na kierowców.
Ciekawe, jak lekarz ma te badania przeprowadzić w ciągu 5-10 minut? Jak można stwierdzić np. ubytki kostne czaszki bez tomografii lub rtg?
Czy ktoś, kto tworzył te przepisy, zdawał sobie sprawę, że pisze jedną wielką ściemę, czy też robił to celowo?
W rezultacie funkcjonuje więc totalna fikcja. Lekarz i tak wie doskonale, że wszystkiego nie sprawdzi, bo nie ma na to czasu ani warunków. Patrzy więc tylko na delikwenta, starając się odgadnąć, czy nie jest to pijak, ćpun, wariat albo paralityk.
Przeprowadzając wywiad, lekarz świetnie się orientuje, że badany i tak powie to, co chce. Przyszedł przecież po to, żeby uzyskać prawo jazdy, więc nie będzie mówił na swoją niekorzyść.
Można nie widzieć po zmroku! Można w ogóle nie widzieć!
Jeszcze ciekawsze wskazówki znajdujemy w bardzo szczegółowym spisie przeciwwskazań do kierowania pojazdami, również zawartym w obowiązującym od 2004 roku rozporządzeniu. Otóż jest tam wyszczególnione badanie wzroku w zakresie widzenia zmierzchowego i wrażliwości na olśnienie (czyli oślepienie). Ale uwaga!!! Zaraz poniżej możemy znaleźć zapis: NIE OBOWIĄZUJE!!!
Jest też adnotacja, że badanie widzenia zmierzchowego wykonuje się tylko wtedy, gdy dana osoba ma wszczepione soczewki wewnątrzgałkowe (czyli po operacji oczu). Pozostałe osoby mogą nie widzieć po zmierzchu, a już wszyscy mogą być bardzo wrażliwi na oślepianie. Widocznie jest to nieistotne... Biorąc pod uwagę nieprawidłowe ustawienie reflektorów w wielu polskich samochodach, to błahy problem, prawda? A może niektórzy będą jeździć tylko w dzień?
Zgrozą natomiast napawa to, co znalazłem w Nowych Zalecenia dla lekarzy medycyny pracy oraz psychologów uprawnionych do badań kierowców z dnia 8 kwietnia 2013 r., przesłanych m.in. do Wojewódzkich Ośrodków Medycyny Pracy:
Przeczytajcie uważnie!
(Cytat) "brak widzenia obuocznego stanowi przesłankę negatywną dla kategorii prawa jazdy A oraz A1, ale nie dla pozostałych kategorii pomieszczonych we wzorze w tej grupie, tj. B,B1,T,B+E." W związku z tym, kierując się wykładnią celowościową, można rozwiązać doraźnie ten problem w przypadku braku widzenia przestrzennego (obuocznego) poprzez odręczne wykreślanie kategorii A oraz A1, pozostawiając jednocześnie pozostałe kategorie w grupie 1 i wydając tym samym pozytywne orzeczenie dla tych pozostałych kategorii w tej grupie".
Kiedy to przeczytałem, przez chwilę myślałem, że sam mam zaburzenia wzroku. Czyżby to oznaczało, że również niewidomy może kierować pojazdem? Kto tworzył takie przepisy?
Zapytał czy dobrze widzę i wziął kasę
No właśnie, a jak odbywa się w praktyce takie badanie lekarskie na prawo jazdy? Wystarczy sobie wpisać to pytanie do wyszukiwarki internetowej i zobaczymy całą masę wypowiedzi na wielu forach. Oto co ja znalazłem - same rodzynki (pisownia oryginalna)
• Wzrok, ciśnienie. Przynajmniej tak u mnie to wyglądało i 50 zł.
• Mi doktorek sam dał do wypełnienia karteczkę z badania a potem tylko postawił pieczątkę i zainkasował 70 oczywiście
• U mnie te badania wyglądały tak, że lekarz zapytał się czy dobrze widzę, ja odpowiedziałam, że tak, wypełnił dla mnie papierek, wziął 50 zł i tyle
• U mnie doktorek nawet nikogo nie badał przyjechał do ośrodka i każdego po kolei wzywał i pytał czy ma jakieś problemy ze wzrokiem. Jak nie to 60 zł i dziękuję. Takie skomplikowane badania miałam
• Ja musiałam np. stanąć na jednej nodze i stać 3 (albo 5?) sekund, badanie wzroku (tablica na ścianie) ale tez np. dostałam obrazek na którym były 3 poziome rzędy zwierzątek i w każdym rzędzie 4 zwierzątka i jedno z nich było 3D - dostałam takie okulary i musiałam pokazać które zwierzątko, zestresowałam sie przy tym, bo słabo widziałam żeby sie tam jakieś odróżniały...
• Lekarz się spytał czy nie cierpię na jakieś poważne choroby i czy nie przechodziłem jakichś poważnych chorób w przeszłości, odpowiedziałem, że nie. Zobaczył, że noszę okulary, wiec zapytał sie mnie jak ze wzrokiem. Odpowiedziałem, że w okularach widzę bardzo dobrze. Wypisał mi zaświadczenie, że mogę dostać prawko bezterminowe. Wszystko trwało jakieś 5 min.
• Bla bla bla pije pan, pali pan, proszę podążać wzrokiem za długopisem, proszę zamknąć oczy stanąć na jednej nodze i wyciągnąć ręce. Na początku tak mnie bujnęło aż myślałem że padnę na glebę hehe Ale potem już było ok, wybuliłem 80 zeta dostałem świstek i cześć.
Takich relacji w internecie jest mnóstwo. Swoją drogą, gdyby to nie było smutne, można by się nieźle ubawić. Szkoda, że tych wypowiedzi rzeczy nie czytają urzędnicy z Ministerstwa Zdrowia. Widocznie jednak są bardzo zadowoleni ze swojej pracy i przekonani, że nic ulepszać już nie trzeba.
Badania przez internet?
Skoro w naszym kraju jest tak wiele fikcji, to może pójść po całości? Badania dla kierowców przez Internet! Wpłacasz odpowiednią kasę, logujesz się i odpowiadasz na pytania.
Czy widzisz na ekranie monitora samochód? Jeśli widzisz no to ok. A jaki ma kolor?
Zielony? Brawo! Jesteśmy z Ciebie dumni!
A widzisz rower i dziadka przechodzącego przez jezdnię? Jak nie widzisz, to i tak odpowiedz, że widzisz. Albo zawołaj do kompa brata.
Czy jesteś teraz pijany albo brałeś jakieś dragi? Nie? No to łapka w górę!
A teraz polub nas, a za chwilę dostaniesz w PDF gotowe zaświadczenie lekarskie, które sobie wydrukujesz. I jeszcze potem poleć nas znajomym.
Działalność gospodarczą należy jeszcze dalej rozwijać, może chcesz także prawko przez Internet? A może przy okazji dyplom lekarza?
Gdzie my żyjemy?
Zadaję sobie to pytanie, widząc, jak oto wspaniale teoria rozmija się z praktyką, a prawo z rzeczywistością. Ktoś stworzył nierealne przepisy, lekarze biorą pieniądze za fikcyjne badania i są zadowoleni, kandydaci na kierowców chodzą na te badania i wszyscy rzecz jasna pozostają zdrowi jak ryba. Otrzymują zatem papierek i też są zadowoleni. A tak w ogóle to można słabo widzieć, mieć padaczkę, być agresywnym wariatem, miewać napady szału, pić codziennie do upadłego i dostać zaświadczenie, które stanowi przepustkę na polskie wspaniałe szosy...
Nawet, jeśli trafi się wnikliwy lekarz traktujący poważnie swoje obowiązki, który odmówi nam wydania zaświadczenia, to przecież można iść do innego, bardziej "życzliwego".
Ja wcale nie uważam, że należy kandydata na kierowcę badać przez tydzień w klinice. Należy natomiast badać to, co jest naprawdę istotne!
Mam na myśli właśnie widzenie po zmierzchu, wrażliwość na oślepianie, refleks, czas reakcji, koordynację psychoruchową, zdolność koncentracji, odporność na stres, widzenie przestrzenne.
Takie badania powinny być prowadzone na specjalnych przyrządach, a także za pomocą wyspecjalizowanych programów komputerowych. I tylko w uprawnionych placówkach, a nie w ośrodkach szkolenia kierowców! Wówczas część osób naprawdę nie mających predyspozycji do kierowania pojazdami odpadłaby już w przedbiegach, w trakcie badań, a więc przed zapisaniem się na kurs. Z pożytkiem dla nas wszystkich zresztą.
Oczywiście wzbudziłoby to ogromne protesty społeczeństwa, a także lobby motoryzacyjnego, bo przecież każdy uważa, że musi mieć prawko i wystarczy skończyć 18 lat, aby zasiąść za kierownicą. Rezultaty widać na drogach, w szpitalach i na cmentarzach.
Niestety, badania psychotechniczne, też niedoskonałe obowiązują tylko kierowców zawodowych albo tych, którzy już spowodowali wypadek z ofiarami w ludziach. Czyli mądry Polak po szkodzie...